Wojska inżynieryjne są potrzebne w czasie pokoju i niezbędne w czasie wojny. Przypominamy sobie o nich dopiero, gdy wybuchnie stary pocisk lub wydarzy się katastrofa naturalna. To za późno.
Współczesnego pola walki nie można wyobrazić sobie bez żołnierzy wojsk inżynieryjnych. Niektóre armie inwestują ogromne środki w ich szkolenie i sprzęt, taki jak opancerzone i uzbrojone, izraelskie buldożery D9. Polscy saperzy mogą liczyć najwyżej na pomalowany na zielono sprzęt znany z placów budowy. Z kolei mosty pontonowe i amfibie pamiętają jeszcze lata 60. ubiegłego wieku. Płk. rez. Ireneusz Panek zaznacza, że znacznie lepiej wygląda wyposażenie i organizacja pracy saperów zajmujących się rozminowaniem.
Problem stanu wojsk inżynieryjnych nie tylko odbija się na potencjale obronnym kraju, ale także wpływa na możliwości niesienia pomocy w przypadku katastrof naturalnych czy wypadków. Sprzęt saperski nie jest jednak tak spektakularny jak samoloty bojowe, czołgi czy rakiety i to zapewne jest jednym z powodów, dla których nie jest traktowany priorytetowo.